Other languages: EN
Minął dokładnie rok od aresztowania warszawskiej trójki. W ciągu tego roku zarówno oskarżeni jak i grupa, która była najbliżej sprawy, musieli milczeć na temat jej szczegółów. Mówienie o aktach przed pierwszą rozprawą niosłoby konsekwencje dla osób oskarżonych (w prawie karanym mówi się o tym jako o “próbie mataczenia”). Do tej pory wszystkie karty były więc w rękach prokuratury i służb. Dopiero ostatnia publikacja na jednym z portali informacyjnych otwiera nam możliwość mówienia o sprawie w bardziej otwarty sposób. O tym, w jakich okolicznościach i jak nierzetelnie ujawniane są informacje, piszą w swoich oświadczeniach sami oskarżeni. My chciałybyśmy podsumować ich teksty i wyciągnąć wnioski z całej tej historii.
Komu służą (cyber)plotki?
Taktyka wprowadzania dezinformacji i doprowadzania do podziałów w ruchu, była skutecznie prowadzona przez policję i ich (czasem nieświadomych) pomagierów od początku tej sprawy. Jest też dość standardowym zagraniem, na które najwyraźniej nadal nie nauczyłyśmy się reagować.
Podsumujmy kilka faktów. Publikacja miała miejsce dokłanie na tydzień przed pierwszą rozprawą, znacznie utrudniając tym samym zaplanowane na dzień rozprawy akcje solidarnościowe. Artykuł jest oparty w całości o materiały dostarczone przez prokuraturę i zeznania, które zostały złożone przez oskarżonych kilka tygodni po ich zatrzymaniu, w warunkach całkowitej izolacji i po sesji tortur, jakim zostali poddani. Mimo tego, dziennikarz traktuje zeznania złożone pod presją jako aktualny głos osób oskarżonych i jest to jedyny sposób, w jaki uwzględnia perspektywę drugej strony. Publikacja artykułu tuż przed rozprawą, uniemożliwia zresztą nadal pełne komentowanie przez trójkę, zawartych w nim treści (wystarczyłoby zaczekać tydzień, żeby sytuacja umożliwiała im wypowiedzenie się na równych zasadach). Tym samym artykuł powiela linię władzy (nie respektuje np. domniemania niewinności), promuje jej strategię dzielenia i dezinformacji, oraz poprzez selektywność ujawnionych faktów wygląda, jakby był pisany wręcz na zamówienie służb (choć podobno autor miał dobre intencje).
Niestety wszystkie te szczegóły umykają osobom z naszego środowiska, które szerują i przeklejają artykuł, traktując go jako wykładnię prawdy. Co więcej, pod linkami pojawiają się spekulacje dotyczące tego, kim są osoby wymienione w artykule, które rzekomo były również zamieszane w sprawę wawa3, do tej pory niezidentyfikowane przez policję. Choć trudno w to uwierzyć, pojawiają się próby ich identyfikacji! W ten sposób osoby z ruchu wykonują policyjną robotę, która być może była drugim celem publikacji artykułu w takim momencie. Z treści artykułu wynika, że osoby, które zostaną „zidentfikowane” jako zamieszane w sprawę, są w ten sposób narażone na oskarżenie przez prokuraturę. Jak widać niektóre osoby, potrafią z głębi swojego wygodnego fotela narobić więcej bezmyślnych szkód, niż inni z podłogi policyjnej celi.
O konfidenctwie czy też “konfidenctwie”
Rozpoznajemy fakt, że pierwsza przesłuchiwana przez prokuraturę osoba nie postąpiła tak jak powinna. Nasza ocena moralna ujawniania jakichkolwiek informacji policji czy innym służbom jest jednoznaczna i zdecydowanie potępiamy wszelką tego typu współpracę. Postanowiłyśmy jednak – z wielu powodów, o których w części piszemy tutaj – nadal wspierać tę osobę w ramach kampanii wawa3. Nie była to łatwa ani jednoznaczna decyzja. Ale podjęłyśmy ją również dlatego, że widzimy znaczącą różnicę pomiędzy byciem “kretem” czy “informatorem” a ugięciem się pod presją i manipulacją. Nie znaczy to, że traktujemy jego osobę jako nieskazitelną, a informacje, których udzielił, za nieistotne. Uważamy, że każda osoba powinna sama ocenić moralnie jego zachowanie, biorąc pod uwagę nie tylko możliwe konsekwencje, które mogą wynikać z udzielonych przez niego wyjasnień, ale również okoliczności, w jakich do nich doszło. Więcej pisze o tym w swoim oświadczeniu sam zaineresowany i każdy kto chce zabrać głos w tej sprawie, powinien to oświadczenie przeczytać. Łatwo jest wskazywać palcem mówiąc, że ktoś zjebał, sprzedał, współpracował. Pewnym osobom w tym środowisku przychodzi to niezwykle łatwo. Nieraz wystarczy plotka. Potrzeba wykluczania zdaje się być u niektórych osób silniejsza niż potrzeba rzetelnej analizy skomplikowanej sytuacji, w której znalazły się osoby podejmujące ryzyko akcji bezpośredniej. Widzimy też z jakiej pozycji ta ocena jest wydawana. Łatwiej jest dokonywać wyborów z pozycji trzymania palca na klawiaturze niż z paralizatorem w dupie. A jak już wiemy z tekstu “zbuntowanego nastolatka” tragizm jego sytuacji polega na tym, że nie ugiął się ani pod wpływem paralizatora, ani tygodni izolacji, ale dopiero pod wpływem kłamstw i manipulacji swojej własnej obrończyni. Ciekawe, ile spośród osób, które teraz rozpisują się o jego “nieprawilności”, wytrzymałaby tortury, które on wytrzymał, bez piśnięcia słowem?
Po co nam solidarność?
Procesy polityczne i policyjne represje nie są nigdy tak jednoznaczne jak w filmach. Postaramjmy się za to wyciągać wnioski z tej sprawy, które pomogą ruchowi zmierzyć się z podobnymi sytuacjami w przyszłości. A wnioski nie są wesołe, wygląda na to, że w żaden sposób nie jesteśmy gotowe jako środowisko na nasilone represje, nie mamy wielu takich doświadczeń. Mówimy to zarówno w kontekście grup wsparcia jak i całego środowiska. Nie wypracowano jeszcze mechanizmów mogących dawać siłę, wiarę i potrzebne oparcie w ruchu, w przypadku tego typu wpadki. Wszystkie możemy znaleźć się w miejscu, w którym sytuacja wymyka się spod kontroli, a presja od naszych wrogów miażdży nas, uginamy się, pękamy. Jeszcze większe mamy braki jako ruch we wspieraniu osób doświadczających represji, brutalnej przemocy od strony państwa, która nie ogranicza się do ciosów pałki, pięści czy razów paralizatora. Izolacja, presja psychiczna, narzucone poczucie osamotnienia, w końcu manipulacja prawnicza – to wszystko sprawia, że jednostronna ocena postawy osoby zeznającej, staje się w naszych oczach co najmniej trudna.
Jak się okazuje, w tym ruchu mamy dużo większą tolerancję i wsparcie dla macho typów – osób mogących wesprzeć się na swoich własnych istniejących kolesiowskich sieciach wsparcia, niż dla osób doświadczających represji. Dla nich sieci wsparcia dopiero próbujemy tworzyć.
Osoby ze środowiska, które prowokują nagodnki na oskarżonych w tej sprawie, powinny wiedzieć, że to postawa bardzo krótkowzroczna – to jaką postawę wykazują osoby w ruchu buduje pewne standardy zachowań, których sami mogą w przyszłości doświadczyć, jeśli znajdą się w tarapatach. To jaką postawę wykazujesz sam(a), takiej możesz się spodziewać. Pytanie – po co w ruchu solidarność? Standardową praktyką władz wobec ruchów radykalnych, jest próba podzielenia nas na tych „dobrych” i „złych”. Wiele osób wpisuje się w tę grę. Na wieść o najdrobniejszej akcji bezpośredniej pędzą zaznaczyć, że mają „czyste ręce”, ręce w kieszeniach albo najwyżej na klawiaturze. Odcinają się, dystansują, analizują – nie gorzej niż liberalne gazetki.
Jakie są praktyczne skutki takich postaw? Widzimy to w tekście najmłodszego z trójki, w którym posty pewnego anarchisty “z długim stażem” posłużyły do manipulacji, jako narzędzie nacisku, psychicznego osłabienia, nadania komunikatu : ”jesteś sam”. Razem z groźbą fizycznych tortur, pomogły złamać zatrzymaną osobę i ostatecznie złożyły się na kolejną cegłę w więziennym murze.
Jeśli nie dla zwykłej przyzwoitości, dla spójności z hasłami, które głosimy, warto rozważyć solidarność jako mechanizm, który zapewnia bezpieczeństwo ruchowi jako całości. Warto też piętnować brak solidarności jako zachowanie, które zagraża całemu ruchowi i jest po prosrtu szkodliwe. Pozostawianie osób nękanych przez władze, sam na sam z opresorami, czyni je podatnymi na manipulacje, łamanie i wreszcie na udzielenie informacji, które chcemy chronić.
Oczywiście oświadczeń o solidarności nikt pod cele nie przynosi – by nas usłyszano musimy być naprawdę głośne i zjednoczone. Postawa solidarna, to odwrotność postaw egoistycznych – służy zasypaniu podziału pomiędzy „nami” a „nimi”. Taki jest sens hasła „wszystkie jesteśmy terrorystkami”. Dlatego warto budować wsparcie – nie jest to tylko sprawa etyki, ale też dobrze zrozumianego własnego interesu i ochrony naszego ruchu – wspierając represjonowanych osłabiasz siłę państwowego ataku. Atakując ich – wspierasz go.
Rozumiemy, że w kontekście tej sprawy jako ruch mamy jeszcze wiele do przedyskutowania i przepracowania. Prawdopodobnie już niedługo będzie to dla nas dużo prostsze i bardziej dostępne. Musimy jednak pamiętać, że w sprawie warszawskiej trójki wciąż jest więcej pytań, niż odpowiedzi – o skalę inwigilacji, strategię obrony, możliwe konsekwencje czy dalsze represje wobec ruchu. Dlatego tak ważna jest solidarność – hasło, które tak często wykrzykujemy lub umieszczamy na końcu każdego politycznego tekstu. Musimy traktować ją na poważnie – w codziennych zachowaniach, w tworzeniu wspólnego frontu przeciwko represjom, a nie przeciwko samym sobie.
Wciąż wierzymy w tę solidarność.
31 maja o 12:00 pojawimy się pod sądem, aby sprzeciwić się państwowym i policyjnym represjom i okazać wsparcie oskarżonym. Mamy nadzieję, że będziecie tam z nami.
Po procesie będzie też spotkanie z warszawską trójką, szczegóły wkrótce.
Grupa wsparcia wawa3